Oto iście hamletowski dylemat! Mimo, że ludzie wiedzą na temat odżywiania i jego oddziaływania na ich zdrowie coraz więcej, nie ma to większego wpływu na to co spożywają.
Testujemy na naszym blogu produkty przetworzone, które są dostępne w sklepach.
Są to produkty wegańskie, czyli takie, które nie zawierają w swoim składzie mięsa ani produktów odzwierzęcych. Tutaj mała uwaga. Zgodnie z podziałem towaroznawczym produktów pochodzenia zwierzęcego określenie „mięso” nie odnosi się do drobiu, ptactwa, ryb, owadów itd. Zgodnie z tym, jedząc stek wołowy jemy mięso, spożywając pierś z kurczaka jemy drób, a delektując się w czasie postu rybą nie grzeszymy, bo ryba to nie mięso. Warto pamiętać o tym, że zarówno podział towaroznawczy, jak i podział gatunkowy są wymyślone przez człowieka. Podobnie jak nazwy gwiazd i planet. Innymi słowy wszystko to jest po prostu umowne, a powtarzane przez lata i wkładane dzieciom do głowy od najmłodszych lat stało się nieodłączną częścią naszej rzeczywistości.
Weganie to osoby, które nie spożywają żądnych produktów zwierzęcych, niezleżenie od tego, czy jest to sarna, kura, ryba, czy krewetka. Nie spożywają także produktów produkowanych przez zwierzęta i tych, w których produkcji zwierzęta brały udział (np. miód). Dlatego takie i tylko takie produkty testujemy na naszym blogu. Innymi słowy, jeśli jakiś produkt zawiera w swoim składzie owoce morza, nabiał, koszelinę, czy miód, nie będzie przez nas testowany.
Testujemy produkty przetworzone odpowiednie dla wegan.
To nie oznacza jednak, że wszystkie są zdrowe i można je bez zastanowienia otwierać i spożywać. Wegański nie oznacza zdrowy. O tym warto pamiętać. Oto kilka przykładów produktów, które są wegańskie, ale albo nie są zdrowe, albo budzą poważne zastrzeżenia:
- Cukier
- Syrop glukozowo – fruktozowy
- Słodziki: Acesulfam, aspartam, cyklaminian sodu itd.
- Gumy: gallan, guar, arabska itd.
- Wszelkie konserwanty chemiczne itp.
Natłok sprzecznych informacji.
Żyjemy w świecie, w którym docierają do nas informacje z różnych stron i często są to informacje sprzeczne.
Pierwsze. Badania naukowe potwierdzają, że wiele z powyżej wymienionych produktów nie ma negatywnego wpływu na zdrowie pod warunkiem ograniczonego ich spożycia. Także przepisy dopuszczają ich stosowanie w żywności. To pierwsze, najbardziej wiarygodne i dla wielu osób bezdyskusyjne źródło wiedzy.
Drugie to wiedza, która dociera do nas ze źródeł mniej wiarygodnych. Są to alternatywne badania naukowe, a także opinie i studia przypadków opisywane w Internecie i niektórych książkach. Informacje dochodzące z tych drugich źródeł jest łatwiej obalić, bo nie stoją za nimi wielkie uniwersytety, przepisy prawa i lobby. Nauka i przepisy mówią, że cyklaminian sodu jest bezpieczny. Jednak ta sama nauka i przepisy mówiły, że sacharyna jest bezpieczna. Dzisiaj wiemy, że powoduje raka i została wycofana. Coraz głośniej zaczyna się mówić o szkodliwości aspartamu i wycofując go z produktów zastępuję się inną substancją słodząca, która zgodnie z obecną wiedzą jest nieszkodliwa.
Jest jeszcze trzecie źródło, z którego korzysta promil społeczeństwa. Są nimi zdrowy rozsądek i niezależne myślenie. Nie kupuję i nie piję soku owocowego, nawet tego 100%. Nie interesują mnie badania naukowe ani przepisy dopuszczające je do sprzedaży. Do czego jest mi potrzebny sok owocowy? Owoce zawierają wiele składników, których sok jest pozbawiony. Zawiera też niezbędny do życia cukier, ale jest on inaczej trawiony, jeśli zjadamy cały owoc niż wtedy, gdy poddamy go złożonej obróbce, w wyniku której otrzymamy praktycznie samą wodę z cukrami. Często po to, aby podnieść wartość odżywczą (sic!) soku dodaje się syntetycznej witaminy C. Dodaje się także miąższ owocowy. Po co te wszystkie zabiegi? Sok owocowy z miąższem potrafi kosztować ponad 4 zł, czyli tyle samo, ile kosztuje ¾ kilograma lub kilogram pomarańczy. Ale, jak słyszę rozmowy w marketach, pomarańcze są drogie. Czy to ma sens…?
Tak naprawdę nie wiemy i nie wiedzą tego naukowcy, w jakim stopniu sztuczny, chemicznie pozyskiwany lub modyfikowany naturalny składnik, wpływa na nasze zdrowie. Cykl Krebsa nie odpowiada na wszystkie pytania. Organizm człowieka to nie bomba kalorymetryczna ani maszyna utleniająca pokarm za pomocą dichromianu potasu.
Co na to przepisy prawa?
Na etykietach podawane są składniki odżywcze w ograniczonym zakresie. Są to: białko, węglowodany, tłuszcze i sól, ewentualnie błonnik. A pozostałe? A witaminy, mikro i makroelementy, fitoskładniki…? Podaje się tylko te, których wymagają od producenta przepisy prawa. Pamiętam bardzo dobrze czasy, kiedy ich wyszczególnienie na etykiecie nie było wymagane. czy ktoś je umieszczał? Nikt. Dlaczego? Bo takie były wymagania prawa.
Prawo działa na naszą korzyść i jednocześnie niekorzyść. Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że niektóre produkty zawierają substancje słodzące, konserwujące i wypełniające, ale producenci nie podają tych informacji. Przepisy każą im informować konsumentów o zawartości tych składników, jeśli wystąpią one powyżej pewnej wartości. Innymi słowy, jeżeli sok owocowy zawiera 5% dodatku cukru producent nie ma obowiązku podawać tego na opakowaniu. Jeśli ciasto w proszku zawiera ilość konserwantów poniżej pewnego progu przepisy nie nakładają na producenta wymagań informowania o tym konsumentów.
Mimo istniejących przepisów prawa i tak wielu producentów nie podaje pełnej informacji. Podanie, że w składzie znajduje się aspartam jest niezgodne z przepisami Unii Europejskiej. Zgodnie Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1333/2008 z dnia 16 grudnia 2008 r. powinno być napisane: „Aspartam/sól aspartamu i acesulfamu: „zawiera źródło fenyloalaniny”. Zatem etykieta nie zawsze jest źródłem wiarygodnej informacji.
Zdrowy rozsądek pilnie poszukiwany!
Zdrowy rozsądek i niezależne myślenie są nam obecnie bardziej potrzebne niż kiedyś. Zanim kupisz cokolwiek, przeczytaj test na naszym blogu. Weź także pod uwagę swoje własne odczucia. Zastanów się czy faktycznie aż tak bardzo potrzebujesz urozmaicenia swojej diety, żeby sięgać po produkt zawierający konserwanty i antyutleniacze lub którego wygląd i opis budzą Twoje podejrzenia.
Zapewne konserwant spożyty w porcji pierogów nie zaszkodzi. Ale jeśli ta sama osoba spożywa go dodatkowo w innych produktach, jeśli stosuje kosmetyki z dodatkami chemicznymi (90% kosmetyków na rynku), jeśli smaży kotlety (nawet te sojowe) na zbyt gorącym tłuszczu, jeśli spożywa chipsy, słodycze i napoje gazowane, to powinna się dobrze przyjrzeć swym zwyczajom żywieniowym. To wszystko produkty wegańskie, ale jak widać weganizm nie załatwia wszystkiego.
Jeśli możesz unikać produktów przetworzonych, to ich unikaj. Jeśli masz ochotę lub z innych względów nie możesz przyrządzić jedzenia samemu sięgnij po łatwe do spożycia produkty: owoce (jabłka, śliwki, banany, daktyle, goji), warzywa (papryka, pomidor, ogórek, rzodkiewki) i orzechy (przede wszystkim włoskie).
Zanim sięgniesz po…
Jeśli już musisz zjeść coś innego, to czytaj skład, sposób przyrządzania i zwróć uwagę na opakowanie. Lepiej zjeść coś co jest wyprodukowane z ziarna sojowego niż z mieszanki mąki sojowej i białka sojowego. Mając do wyboru produkt z ziarna sojowego o nieznanym pochodzeniu i tego z certyfikatem BIO, bez GMO, lepiej wybrać ten drugi. Mając do wyboru dwa produkty z ziarna sojowego BIO, bez GMO lepiej wybrać ten w słoiku niż ten opakowany w pudełeczko z aluminium. Mając do wyboru produkt z ziarna sojowego BIO, bez GMO w słoiku lepiej wybrać ten, który zawiera naturalne tłuszcze, a nie przetworzone (np. zmielone pestki słonecznika vs olej słonecznikowy).Dobrze też, aby nie zawierał substancji zagęszczających, sztucznych barwników, antyutleniaczy ani zbyt dużej ilości soli. Lepiej kupić produkt, na opakowaniu którego jest informacja: konserwa sterylizowana niż ten, na którym takiej informacji nie ma. Dlaczego? Bo każdy przetworzony produkt udostępniony do sprzedaży musi być w jakiś sposób zabezpieczony przez zepsuciem. Ale o tym w innym artykule. Pamiętajmy. Wegański nie znaczy zdrowy, a kupiony w sklepie nie znaczy bezpieczny.
Arek